wtorek, 30 sierpnia 2011

wrześniowe parapety, ale nie te pod oknem, to znaczy okienne, ale te na zewnątrz

poczułem się niesamowicie pusto. wycięto z mojego mieszkania bardzo ważną składową, mianowicie moją nałożnicę. właściwie nie wycięto, a sama się wycięła, ale wbrew swojej woli, więc fakt pozostaje faktem. i czuję się pusto. pierwszy samotny moment w domu od kilku dobrych dni. i choć czekałem na ten moment wytchnienia od wiecznego tłumu w moich progach, to kiedy nastąpił, już nie przyniósł ulgi i cichości, jakiej wyczekiwałem. zrobiło się nudno, nieciekawie, szaro.

przestępuję, krok za kroczkiem, po pustostanie klepki, co to niby drewniana, ale wiecie, takie przekręty że to chyba sklejka. jedna deska wychodzi nawet. gówniana robota, pod spodem tylko beton wieje chłodem. jednak, nie zważając na nierówności podłogi czy jej sztuczność, przemierzam kilka metrów w tę i z powrotem, szukając czegoś, co nie będzie jedynie powietrzem, wlanym do kształtu pomieszczenia. nic do roboty. nie ma komu się wyżalić.

nawet piorun kulisty byłby mile widzianym gościem. ale pioruny kuliste nie istnieją, a na 8. piętrze niczego innego przez okno do mnie wchodzącego nie uświadczę, no chyba że much naleci. ale dziś za zimno. zamknę to okno, przeciąg się robi, jeszcze się przeziębię. wtedy dopiero będzie na co narzekać.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

na głodniaka pisać nie będę

poranek miga już rozładowaną baterią od laptopa, bo co innego można robić, oczekując na przelew w poniedziałkowe przedpołudnie, niż marnować czas na serwisach społecznościowych? każdy z nas deklaruje, że "nie, nie jestem uzależniony od fejsa/grona/zupy/chuj wie czego", ale jakoś nikt nie potrafi się od tego oderwać.

napiszę może o tym wiersz? jako poeta narodów muszę nauczyć się przekazywać również te najniższe emocje tak, by trafić do wszystkich. połączymy ten wiersz z jakimś obrazkiem, synestezja, połączenie zmysłów, mieszanie mediów, multikulti multimedia.


poezja jako przekaźnik tego, co czuję, sprawdziła się w tym wypadku idealnie.

ale tak serio - jak bardzo da się myśleć na trzeźwo bez śniadania? co prawda za moment ruszam na zakupy, w końcu jeść coś trzeba, ale ile uda mi się powiedzieć na czczo? w sensie powiedzieć tego, co chcę powiedzieć? czuję się skazany na głupoty typu koleś z ananasem w koszulce z bananem. kurwa, kto to wymyślił? ja jebię.