wtorek, 5 lipca 2011

po troszku

siedzę z moją wieczorną herbatą przed biurkiem, z głośników płynie muzyka. tak więc w odpowiedniej atmosferze zaczynam naginać rzeczywistość.

jeśli zastanawiacie się, co to znaczy, to wam opowiem.

pora dnia zmienia się w niebyt. niechrześcijański niebyt, gdyż dziś dowiedziałem się, że filozofia chrześcijan różni się od innych filozofii zasadniczo założeniem, że wszystko jest. wszystko jest bytem. tak więc ja wybieram ścieżkę bezbożną i podążam za Kartezjuszem, zmieniając godzinę 22 w niebyt.

miejsce i czas akcji z tu i teraz przeistaczają się w zdecydowanie nie tu i zdecydowanie nieprędko. mapy odpływają, ulice się nie nazywają, numery bloków się nie uporządkowują, mieszkania zmieniają kolejność. twarze w oknach jakby nie te, co zwykle.

układ przestaje być wytworem z góry zaplanowanym. układ zaczyna układać sam siebie, ergo przestaje być układem i zaczyna być samoistną strukturą, na którą nie mam wpływu. tak dobrze się czuję, gdy jestem pozbawiony władzy. kontrola nad czymś sprawia, że paraliżuje mnie strach. wolę, gdy ktoś inny odpowiada za to, co dzieje się wokół, wtedy nie czuję się winny, gdy coś idzie nie tak, jak powinno. odpowiedzialność spływa na kogoś innego.

i tylko para z ciepłej herbaty przypomina, że jestem, gdzie jestem.

3 komentarze:

  1. zażelaziona woda w rurach farbuje Ci szare komórki zdaje się, że na czarno.

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystko jest bytem? jak patrzę na to co niektórzy ludzie wyczyniają, to mi się bardziej z odbytem kojarzy

    OdpowiedzUsuń