niedziela, 25 grudnia 2011

best of 2011

nadchodzi koniec roku, więc pora podsumować wszystkie prezenty, jakie dostaliśmy od losu. nie tylko te świąteczne, ale i pozostałe, które spłynęły na nas w 2011. oto małe zestawienie filmów, utworów i albumów, które w upływającym roku najmocniej chwyciły mnie za serce.

film.

3. Skóra, w której żyję
reż. Pedro Almodovar
trzymający w napięciu thriller o chirurgii plastycznej. już jest dziwnie, co?

2. Melancholia
reż. Lars von Trier
o końcu świata, upadku ludzkości, ale i człowieczeństwa jedności. wszechobecna atmosfera nadchodzącego końca w przepięknym, wręcz perfekcyjnym ujęciu mistrza von Triera.

1. Drive
reż. Nicolas Winding Refn
a już byłem pewien, że kino bądź co bądź gangsterskie, lub sensacyjne, umarło - a tu taka niespodzianka. Ryan Gosling za kółkiem, Refn za kamerą i jedziemy. dawno w kinie amerykańskim nie było tak przemyślanej i porządnie skonstruowanej fabuły. dodajmy do tego niezwykle przerysowaną przemoc, świetną muzykę i mamy zwycięzcę.

album.

3. SebastiAn - Total
to chyba było oczywiste, sam to zapowiedziałem. electro wraca na salony, i choć płyta spokojnie mogłaby pozbyć się wszystkich króciutkich wypełniaczy, to nadal jest to banger w starym, dobrym stylu.

2. Radiohead - The King of Limbs
i chyba znowu bez zaskoczenia, bo królowie się nam objawili w tym roku z krótką, acz treściwą propozycją pod postacią 8 klimatycznych utworów oplecionych, jak zawsze, genialną aranżacją i magiczną atmosferą.

1. Justice - Audio, Video, Disco
z tego tłumaczyć się chyba też nie muszę, wszakże album ten recenzowałem. stadionowy rock, błyszczące gitary, długie włosy + disco. bardzo dobrze wykorzystana szansa na odejście od próby rywalizacji z debiutanckim Krzyżem, czego wszyscy oczekiwali, a co z pewnością skończyłoby się fiaskiem. chapeau bas.

utwór.

3. Metronomy - She Wants


nieco pijany klimat, acz wykonanie na 5 z plusem. hipnotyzujące.

2. Björk - Crystalline


choć nowy album mistrzyni Björk nie jest ani szczególnie odkrywczy, ani specjalnie ciekawy, to Crystalline przerasta go o głowę, szyję, ramiona i tors. jest w tym ślad po dawnej Björk, która zgubiła się gdzieś w połowie drogi między albumami Medúlla i Volta. dzwoneczki jak najbardziej na miejscu, a zabójcza końcówka również smaczna.

1. Radiohead - Lotus Flower


jedni mówią, że zrzyna z 15 Step i że Radiogłowym skończyły się pomysły. inni, w tym ja, nie słyszą tych narzekań, bo skaczą i jęczą wraz z Thomem Yorkiem. ten kawałek uzależnia.

dziękuję za uwagę, wesołych świąt i do zobaczenia w przyszłym, nowym już roku 2012.
hani.

2 komentarze: